czwartek, 10 października 2013

Rozdział 1. { Zayn, Eleanor i kopnięty Archanioł }

Poranne słońce wdarło się przez zasłony w pokoju Nialla, drażniąc światłem jego oczy. Leniwie wysunął kruczoczarne skrzydła i rozłożył je nad swoją głową, ograniczając odstęp jakże skutecznego budzika do swojej twarzy. Lubił długo spać. Albo nie wstawać w ogóle.

~

W innym świecie Diana była już od dawna na nogach i robiła Zaynowi kawę. Tęskniła za jego wkurzającym i dyktatorskim sposobem bycia, chociaż nie chciała tego przyznawać na głos. Nie widzieli się ponad miesiąc, a byli dla siebie jedyną rodziną; Zayn miał swoją dziewczynę, Bonnie Thompson, ale siostrę kochał tak samo mocno.
Malik mieszkał w Bradford, rodzinnym mieście. Diana wyprowadziła się z Londynu w wieku 18 lat, chcąc uciec i odciąć się od przeszłości. Brunet nie pochwalał jej decyzji, uważał że w nowym środowisku nie odnajdzie się dobrze. Nie rozmawiali przez trzy miesiące, aż do dnia, w którym Zayn odwiedził siostrę z kwiatami i przepraszał za ciszę z jego strony. Dianie zmiękło serce i wpuściła go do środka, mocno przytulając.
Byli najlepszymi przyjaciółmi. Zayn mówił siostrze wszystko (no, prawie wszystko), a ona odpłacała mu się tym samym.

~

W domu Nialla rozległo się pukanie do drzwi. Ruszył w stronę wejścia i zerknął przez wizjer. Widząc długie włosy Eleanor uśmiechnął się lekko i otworzył je, po czym cofnął się robiąc dziewczynie miejsce.
-Cześć, El.- przywitał się wesoło.
-Cześć. Mogę wejść?- zapytała posyłając mu szeroki uśmiech.
-Jasne, wchodź. Napijesz się czegoś? Nie mam może zbyt szerokiego wyboru, na twoim miejscu wahałbym się pomiędzy wodą z cytryną a colą...
-Kopnęłam Archanioła.- wypaliła i utkwiła wzrok w swoich splecionych palcach.
-Zrobiłaś co?- zapytał Niall, nie będąc pewnym czy zwariował i słyszy głosy.- Kopnęłaś Archanioła?
-Tylko trochę!- zaczęła od razu się bronić.- Mówił że jesteśmy nic nie warci, że uważamy się za lepszych bo mamy moce i możemy schodzić na ziemię... Chyba się zdenerwowałam, błyskawice same wyskoczyły...
-Dlaczego mi się tłumaczysz?- rozłożył ramiona i zagarnął drobną brunetkę do uścisku.- Te sukin...
-Niall!- upomniała go lekko uderzając w rękę.
-...źli ludzie sobie zasłużyli. Słodkiej Eleanor nareszcie wyrabia się charakterek...
-Przestań.- syknęła i ze śmiechem opadła na kanapę.- Chyba mnie przez to nie wywalą? No, wiesz. Z posady Stróża?
-Żartujesz? Porazisz ich po tyłkach raz czy drugi, to będą ci stopy całować.
-Albo wsadzą mnie do więzienia.- rozważyła również tę opcję pocierając podbródek.
-Ty i te twoje czarne scenariusze...- pokręcił głową uśmiechając się pod nosem.- Nie wsadzą cię do żadnego więzienia. Ty tylko delikatnie trzasnęłaś Archanioła piorunem. Pewnie jego duma nie pozwoli mu nawet o tym opowiedzieć innym.

~

-Myślisz, że oświadczyny to dobry pomysł?- zapytał Zayn wlepiając swoje sarnie oczy w drobną osóbkę Diany.
-Myślę, że to cudowny pomysł! Na pewno się zgodzi, jesteście świetną parą, i wasze piękne dzieci będą mądre i miłe, i wszystko będzie idealne!- wylała z siebie potok słów, nie mogąc inaczej określić zaistniałej sytuacji.
-Diana, błagam.- ukrył twarz w dłoniach i uśmiechnął się pod nosem.

~

-Ciągle się na nią gapisz?- zaśmiał się Harry trącając Nialla w ramię.
-Nie.- odpowiedział szybko odkładając lusterko.-Jakim cudem tutaj wszedłeś?
-Oj, Nialler.- pokręcił głową odczytując jego myśli.- Być zazdrosnym o brata? Jesteś żałosny. Ża-łos-ny.
-Spadaj. Lepiej mi powiedz, co u twojej podopiecznej?
-A nic.- odparł układając się wygodnie na kanapie.- Przynajmniej nic, co mogłoby zainteresować takiego zakochańca jak ty.
-Która to klasa?- zapytał zupełnie ignorując komentarze Harry' ego.
-Druga liceum. O jakieś pięćdziesiąt lat młodsza ode mnie.- stwierdził uśmiechając się lekko.
-Harry, kiedy my mamy urodziny?- zapytał nagle zmieniając temat.
-Wydaje mi się, że koło 16 czerwca. A dlaczego?
-Z ciekawości. Właściwie nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałem. Pomyśl, ile prezentów już przepuściliśmy.
-Pogorszyło ci się na starość?

~

Choć Diana nie lubiła tego przyznawać, tak naprawdę była samotna. Odkąd Zayn wyjechał kilka godzin temu, nie mogła w żaden sposób wypełnić pustki, która ją ogarniała. Sama w niemałym domu, bez odgłosu stukania pięt po panelach, bez wesołego śmiechu kogokolwiek. Uwielbiała studia, chociaż z nikim nie rozmawiała. Tam jako jedyna nie musiała czuć się samotna.
Było po dwudziestej pierwszej, gdy usiadła na parapecie i wpatrywała się smutno w widok za oknem. Jeszcze niedawno na podjeździe stał czerwony samochód Zayna. Nigdy nie mogła zapamiętać marki; Teraz nie było tam niczego. Ludzie przechodzili obok jej bloku, spiesząc się do swoich rodzin. Otuliła się szczelniej ramionami, niemal czując przenikliwe zimno zza szyby. Londyński listopad i grudzień należały do jednych z nienawidzonych przez nią rzeczy. Nawet nie zorientowała się, gdy łza pociekła w dół jej policzka i szyi, zatrzymując się gdzieś na materiale różowej bluzki.
Sama. Nie miała nawet do kogo zadzwonić.

~*~
Witam ponownie! Wpadłam z rozdziałem, który może nie do końca mi się podoba. Na pewno nie w tym stopniu, co prolog. Ostrzegam, że nie jest sprawdzony, bo jestem zwyczajnym leniem i ostatnie o czym marzę to ponowne czytanie tych wypocin. Jeśli chcielibyście zobaczyć zwiastun, proszę pisać do mnie na twitterze- nie umieszczę go tu, bo jestem dziwna tralalala. 
Sooo dobranoc murzyny! 
Nat.

1 komentarz: