czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 18. { Izolatka i odświeżanie dawnych kontaktów }

Uśmiechnęłam się do gości po raz ostatni, kiedy opuszczali moje mieszkanie. Nie byłam już tak samotna, a nawet dobrze się bawiłam. Wszyscy nadawaliśmy na podobnych falach i obyło się bez wizyty sąsiadów, proszących o odrobinę spokoju.
Wróciłam do salonu i pozbierałam na kupkę wszystkie talerze. Szklanki również powkładałam w siebie i ruszyłam do kuchni. Nie zdążyłam nawet dotrzeć do zlewu, kiedy ponownie poczułam obezwładniający ból w skroni. Jedna ze szklanek upadła na podłogę i roztrzaskała się z hukiem, kiedy upadłam na kolana. To uczucie było nie do zniesienia, kilka razy silniejsze niż wcześniej. Stłuczone naczynie w tym momencie miało dla mnie niewielkie znaczenie - liczyło się tylko to, że miałam wrażenie, jakby głowa miała mi wybuchnąć i skończyć jak szklanka. Z kącika mojego zaciśniętego oka wypłynęła łza, zanim nie poczułam się lekka i nie upadłam.

~

Zamrugałam powiekami, ale były zbyt ciężkie, żebym mogła je rozchylić. Chciałam podnieść dłoń i odgarnąć włosy z twarzy, lecz było to zwyczajnie niemożliwe. Wszystko tak bardzo mi ciążyło. Mruknęłam i zmusiłam swoje ciało do podniesienia się do pozycji siedzącej. Potarłam ręką czoło i otworzyłam oczy.
Jak szybko to zrobiłam, tak szybko chciałam z powrotem je zamknąć.
I ewentualnie już nigdy się nie obudzić.
Gorąco objęło całą moją sylwetkę, a w żołądku rozlało się zdenerwowanie. Nie znajdowałam się w pomieszczeniu, w którym zemdlałam. Pokój nie miał żadnych drzwi i był upiornie biały. Bez mebli. Okien. Listew. Same białe ściany, biały sufit i biała podłoga. W panice zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do ściany, waląc w nią pięściami.
-Pomocy! Ratunku!- wrzeszczałam, rozpaczliwie próbując zwrócić na siebie czyjąkolwiek uwagę. Łzy zapiekły mnie w oczach, a gardło się ścisnęło. Byłam sama, i nie miałam pojęcia gdzie, ani dlaczego.
-Po co te nerwy?- usłyszałam za sobą i podskoczyłam. Odruchowo moja dłoń wylądowała na lewej stronie klatki piersiowej, jakby próbując uspokoić łomoczące serce.
Przede mną stał młody mężczyzna. Miał bladą, niemal białą skórę i brązowe włosy. Na jego twarzy malował się sarkastyczny uśmiech, na widok którego miałam ochotę uciec stamtąd, nawet się nie oglądając. Chciałam złapać się czegoś, czegokolwiek, co mogłoby mi pozwolić poczuć się pewniej, jednak niczego takiego w pomieszczeniu nie było.
-Gdzie ja jestem?- próbowałam zabrzmieć pewnie, ale mój głos zadrżał niebezpiecznie przy ostatnim słowie. Jego uśmiech się poszerzył.
-Usiądź.- polecił mi. Nie zareagowałam, stałam w miejscu całkiem zesztywniała. Łzy cisnęły mi się do oczu, ale nie pozwalałam im wypłynąć. Nie mogłam okazać mu swojej słabości.
-Postoję.- odpowiedziałam odważnie.
-Jestem niemal pewien, że wiesz o magicznej mocy luster Aniołów.- zaczął, przechadzając się po pokoju. Zrobił pauzę.- Wiesz?- pokiwałam lekko głową.- Wspaniale. Stróże byli od dawna. Ludzie powiedzieliby, że zawsze, ale wy nie wiecie wszystkiego. Stróże zaczęli działalność wtedy, kiedy pojawiło się pierwsze lustro. Może się wydawać, że było inaczej. Anioły postanowiły strzec zasłużonych ludzi i wymyśliły lustra, ale tak wcale nie było. Lustro się pojawiło i "święci"- zrobił w powietrzu cudzysłów, uśmiechając się pogardliwie.- wpadli na ten oto genialny plan. Wychwalali za nie Boga, ale Bóg z tym nic nie zrobił, chociaż wiedział. Pierwsze lustro było stworzone tu, a wszystkie pozostałe na ich podobieństwo. Wiekami pracowaliśmy nad tym, co osiągnęliśmy teraz.
Ciężko było mi uwierzyć w to, co słyszałam. To oznaczałoby, że wszystko kontrolowali, kimkolwiek byli.
-Kim jesteś?- zapytałam drżącym głosem.
-Duchem.
Oddech uwiązł mi w gardle. Wystarczająco dużo wiedziałam o Duchach, żeby pragnąć rzucić w niego krzesłem, a potem uciekać stąd jak najdalej.
-Duchem lustra.- uśmiechnął się widząc, w jakim byłam stanie.- Nie krzycz, ani nie proś o pomoc. Tu nikt cię nie usłyszy.- wzruszył ramionami i rozpłynął się w powietrzu.
W pokoju zrobiło się przeraźliwie zimno. Oddychałam szybko, a para wydostawała się z moich ust. Podskoczyłam, kiedy poczułam gorąco na szyi. Odwróciłam się do tyłu, stał za mną ten sam mężczyzna.
-Nie rób niczego głupiego...- przejechał palcem po moim policzku.- Bo będę musiał cię uszkodzić.
Zniknął ponownie w ułamku sekundy, a temperatura wróciła do normalnej.
Co, do jasnej cholery, właśnie się stało?

~

Niall's POV

Niebem zawładnął chaos. Dosłownie. Stróże biegali rozpaczliwie szukając jakiejkolwiek pomocy u Archaniołów. Wszystkie lustra pękły. Nie wiadomo było, gdzie znajdowali się podopieczni. Krążyły plotki, że nie widać ich na Ziemi.
-Tysiąc osób nie mogłoby po prostu niezauważalnie zniknąć!- krzyczała Anielica z włosami do pasa.
-Nie wiadomo, czy zniknęli! Spokojnie!- wrzeszczał jakiś młody chłopak.
Miałem chęć w coś uderzyć. Mocno. Archaniołowie zupełnie nie dbali o to, co się działo. Do kurwy nędzy, siedzieli w biurach i szukali informacji w starych dokumentach! Trzeba było zacząć działać. Natychmiast.
Puściłem się pędem w stronę bramy, u stóp której prawdopodobnie znajdował się Harry. Biegłem dobre kilka minut, zanim nie zobaczyłem jego czupryny. Przytulał spanikowaną Eleanor, musiała to wszystko bardzo przeżywać.
-Harry, musimy coś zrobić.- wydyszałem, opierając dłonie na kolanach.
-Niby co? Masz jakiś pomysł?- burknął i oparł brodę na czubku głowy dziewczyny.
-Nie wiem! Może Piekło będzie coś wiedziało?- podsunąłem.
-Piekło? Do reszty cię porąbało? Chcesz szukać pomocy u Diabłów?!- pokręcił głową w degustacji. Harry nienawidził upadłych Aniołów od kiedy pamiętam. Zawsze na wzmiankę o nich reagował tak samo.
-Dobra! Sam tam pójdę!- obwieściłem i oddaliłem się od wtulonych w siebie przyjaciół.

~

Długo błądziłem w poszukiwaniu przejścia do Piekła z naszego świata. W końcu jednak je znalazłem. Była to metalowa klapa z uchwytem, ale trzeba było naprawdę dużo siły, żeby ją unieść. Zaparłem się nogami o podłoże i pociągnąłem z całej siły. Klapa zazgrzytała, ale poddała się kilka sekund później.
Ktoś złapał mnie za brzuch i zaczął ciągnąć do tyłu.
-Nie mógłbym ci nie pomóc, idioto.- usłyszałem chichot Harry'ego. Uśmiechnąłem się pod nosem. Jego uścisk na moim ciele się zacieśnił, czyniąc go prawie bolesnym. W końcu jednak otworzyliśmy ją do końca, a Harry zabrał dłonie.
-Schodzisz ze mną?- zapytałem, próbując złapać oddech po raz kolejny tego dnia.
-Schodzę. Ale nie będę ich o nic prosił.- zastrzegł się, na co prychnąłem i wskoczyłem do zejścia. Nie spadałem szczególnie długo. Kiedy stanąłem bezpiecznie na dole, zawołałem przyjaciela i w przeciągu kilku minut do mnie dołączył.
Niewiele słyszałem o Piekle. Opowieści Eleanor na pewno były zbyt ubarwione, a pomimo braku większych sprzeczek pomiędzy naszymi światami, Anioły niechętnie mówiły o Diabłach. Jedyną różnicę, którą zdążyłem zauważyć w pierwszych chwilach tam, to podwyższona temperatura. Wybrukowane uliczki wyglądały całkiem normalnie. Neony klubów migotały nad naszymi głowami, kiedy szliśmy chodnikiem w stronę jedynego znanego mi Diabła. W Niebie samochody nie jeździły, nie mieliśmy nawet dróg- w przeciwieństwie do tego miejsca. Pędzili autami jak szaleni.
-Jesteś mi coś winien.- burknął Harry.
-Jak wyjdziemy z tego wszystkiego żywi, to kupię ci sześciopak piwa.
Wydawało się, że minęły wieki, zanim nie dotarliśmy do mieszkania jednej z niewielu osób, która mogłaby nam pomóc. Zapukałem głośno do drzwi i odsunąłem się, żeby mogła je otworzyć.
Chwilę potem drewniana powłoka się uchyliła, a zza niej wyłoniła się burza brązowych loków.
-Niall?- zapytała dziewczyna wyszczerzając zęby w szerokim uśmiechu.
-Hej, Dani.- odparłem i nie zdążyłem się zorientować, kiedy zamknęła mnie w żelaznym uścisku.
-Co tu robisz?
-W Niebie źle się dzieje. Podopieczni zniknęli, lustra pękły.- odpowiedziałem i potarłem czoło, gdy rzeczywistość sytuacji do mnie dotarła. Danielle wyglądała na zmartwioną. Odsunęła się i wpuściła nas do środka, chociaż Harry nie był szczególnie chętny.
-Od początku. Co się stało?- opadła na obitą skórą kanapę i upiła łyk wody z szklanki leżącej na stole.
-Wszystkim Stróżom pękły lustra. Archaniołowie nic z tym nie robią, więc musimy wziąć sprawy w swoje ręce. Pomyślałem, że Piekło może nam pomóc...
-Oczywiście, że spróbuję pomóc.- przerwała mi.- Poczekajcie chwilę, zawołam mojego współlokatora, może on wie coś na ten temat.
Danielle odwróciła się i wyszła z pomieszczenia, znikając w ciemności przedpokoju. Spojrzałem na Harry'ego. Nie sprawiał wrażenia przyjaźnie nastawionego.
-Nie uprzedzaj się tak. Dan to świetna dziewczyna...
-Diablica. To nie jest dziewczyna.
-A ty nie jesteś facetem, ale nikt ci wyrzutów nie robi!- zdenerwowałem się.- Wyluzuj stary, chociaż raz.
Usłyszeliśmy kroki, więc wstaliśmy gotowi przywitać się z współlokatorem szatynki.
-Kurwa!- usłyszałem głośne przekleństwo Anioła. Zmierzyłem wzrokiem sylwetkę mężczyzny i od razu miałem ochotę się na niego rzucić z pięściami, które automatycznie się zacisnęły.
-Co ty tu robisz, gnoju?!- ryknąłem, co spotkało się ze zszokowanym spojrzeniem Danielle.
-O co chodzi? Wiem, że to były Eleanor, ale...- wtrąciła dziewczyna.
-On próbował mnie zabić i dobierał się do Diany!- musiałem mocno się powstrzymywać, żeby nie rozdzielić jego głowy i torsu na zawsze.
-A tobie co?- przekrzywiła głowę.
-Hazza, nie cieszysz się na mój widok?- uśmiechnął się Diabeł.- Zwykle byłeś zadowolony, leżąc pode mną...
-Zamknij mordę!- krzyknął Harry. Przeniosłem na niego wzrok pełen niedowierzania.
-To jest ten Louis, z którym miałeś swój gejowski epizodzik?!- załamałem ręce.
Nowy gość zmierzył nas rozbawionym wzrokiem.
-Dawno się nie widzieliśmy, kochanie.
No kurwa. 

~*~
Cześć :)
Przepraszam, że znowu się spóźniam i szczerze nie wiem, kiedy następny rozdział, bo kładę się do szpitala w piątek/poniedziałek na wszystkie badania i trochę tam poleżę. 
JAKO LARRY SHIPPER NIE MOGŁAM SIĘ POWSTRZYMAĆ, ALE NIE JEST TO OCZYWIŚCIE ŻADEN GŁÓWNY WĄTEK I JEŚLI KTOŚ GEJÓW NIE LUBI TO NA SPOKOJNIE :)
Mam nadzieję, że się podoba. Możecie zostawić mi komentarz, bardzo lubię je czytać! Nie odpisuję, żeby nie robić spamu, ale wszystkie czytam :)
Nie sprawdzam, bo nie mam siły.


Miłego dnia moje Słoneczka, lecę powiadamiać :* ♥

6 komentarzy:

  1. wooooow cudowne!!! *_* *_* *_* nmg się doczekać następnej części!! :*** *_* Kocham Cię xx
    PS. To jest jedno z moich ulubionych opowiadań :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne *-*
    Mam nadzueje ze Niall szybko odnajdzie Diane :).
    Ten blog jest swietny! Trzymaj tak dalej, mam nadzieje ze szybko wyjdziesz ze szpitala i ze to nic powaznego :)
    No nic, zdrowiej mi tam. Pomysl czasami o nas i napisz cos moze? xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahaa, o Boże. "Szklanki również powkładałam w siebie...". Zgadnij co pomyślałam? Na początku patrzę na to, czytam całe zdanie i pojawia się jedna myśl - CZY ONA ZROBIŁA Z TEGO PORNO? Potem dopiero się zorientowałam o co chodzi... Hahaha :D
    A tak na serio, to gdzieś Ty, kurwa, tą Dianę wysłała, hmm? Wiem, że i tak nie powiesz, bo wszystko szlag trafi, no ale... ughhghghghghhh...
    Oki doki, teraz czas na fangirlowanie, bo Larry. OMG KOCHAM CIĘ ZA TO, ŻE GO TU WPLOTŁAŚ. OMGOMGOMGOMGOMGOMG HAHA KOCHAM TAKIEGO LOUISA. A HARRY BYŁ TAKI ZŁY, AWWWW ♥♥ KURDE, TERAZ SIĘ SKUPIĘ NA WĄTKU LARRY'EGO ZAMIAST DIANY/NIALLA AWWHGHG ♥
    Przepraszam, że piszę tak późno, ale jakoś tak wyszło. :)
    Buziaki.
    Gosia. xxo
    P.S W PONIEDZIAŁEK SZKOŁA UGHH UMIERAM NA SAMĄ MYŚL

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, opublikowało się. Już się bałam, bo zapomniałam skopiować :D
      Gosia. xxo

      Usuń
  4. O M G !!! To sie porobiło :o
    niech Niall cos lepiej wymyśli,bo ona nie moze byc dluzej tam,gdzie jest,gdziekolwiek to jest ;D
    No i Louis :D hyhyhyhyhy ^^
    *z zachwytu wylałam zmywacz na podłoge ehh*
    Uwielbiam jak prowadzisz akcje,kocham to opowiadanie i Ciebie ♡
    Dzisian robie remanent i usuwam to,co mnie juz nie jara ale Ty definitywnie zostajesz na głownej ! ♡
    Do nexta słonce!:)
    Syl xx

    OdpowiedzUsuń